Dlaczego 2 lata po ślubie wciąż nie mamy dziecka?

/
0 Comments

Gdy słyszę pytania czy jestem w ciąży, to zawsze myślę o tym, że jednak przegięłam pałę z tym spaghetti i paczką Delicji popitą kakałkiem na wieczór. A tak poważnie - czuję się zażenowana, gdy wciąż odpowiadam na te same pytania rzucane w moim kierunku z pewnym wyrzutem w tle. No bo jak to tak - 2 lata po ślubie, a we mnie jeszcze nawet nic nie kiełkuje?  Pytania rzucają wszyscy na około - rodzina, znajomi, przyjaciele Małża. Nikt nie bierze jednak pod uwagę, że oni (w przypadku starszyzny) mieli opcję "zostań w domu i zajmij się dzieckiem" lub "mama na emeryturze na pewno porobi za niańkę". W przypadku młodych jest podobnie, z tym, że pytają Ci po trzydziestce, którzy teraz bawią się w pieluchy i myślą, że świat dookoła powinien wyglądać jednakowo. Nikt nie pomyślał jednak o tym, że będąc w moim wieku tak naprawdę miał w głowię to jak skacowanym wstać na wykład o ósmej w piątek po studenckim czwartku i czy mama zrobi przelew wcześniej niż przed pierwszym, bo stypendium słabo starcza na fajki i browar.

To nie jest tak, że nie chcemy mieć dzieci, nie planuję ciąży za piętnaście lat. Wręcz przeciwnie - będzie to dla Nas wyjątkowy moment i na samą myśl przebieram ze szczęścia nogami jak dziecko na Minionkach. Wzdycham, gdy oglądam zdjęcia blogerek z tymi małymi nóżkami i becikami. Niejednokrotnie rozmawiamy o tym jak to fajnie będzie z maluchami, o ich imionach i o tym jakie będą mieć włosy.  Z tym, że jeszcze nie teraz. Abstrahując od pieniędzy (u Bamboszy możecie przeczytać ile dziecko naprawdę kosztuje) i warunków mieszkaniowych - dobrze Nam jest we dwójkę. I teraz chcę się tym jeszcze pocieszyć. W momencie, gdy pojawi się trzecia składowa naszej rodziny, wiele rzeczy ulegnie nieodwracalnej zmianie. Tak, wiem, że będą to cudowne rewolucje, ale ze spraw przyziemnych, które nie dotykają patosu macierzyństwa - widziałaś kiedyś dwóch dorosłych z niemowlakiem podróżujących motocyklem przez pół Europy? No właśnie, ja też nie.



Tym, co ciągle przeważa szalę, która odkłada moje macierzyństwo na później, jest czas. Nie da się studiować i mieć dziecka - bujda, da się wszystko, trzeba tylko umieć się inaczej zorganizować. Ale bardzo tego nie chcę. Myślisz: "ja też chodzę do pracy, a potem mam obowiązki w domu". Fajnie. Ale ja chodzę do teoretycznej pracy, za którą nikt mi nie płaci - czytaj: na studia, wracam do domu, w którym też mam obowiązki i zwykle nauka zajmuje mi pozostałą część dnia. Nie mogę pozwolić sobie na to, że mam zupełny luz i nic nie robię. I dlatego nie mam dziecka. Bo nie chcę go ciągle odkładać na bok jak niechciany przymus, który podrzucam z rąk do rąk, bo muszę zająć się teraz sprawami uczelni. Nie chcę, by omijały mnie pierwsze słowa, kroki, wieczorne czytanie bajek, tylko dlatego, że mam na głowie wszystkie typy białaczek, analizę interferencji w badaniu ogólnym moczu albo ustalanie zgodności tkankowej HLA. Nie chcę żyć wyrzutami sumienia, że jestem matką, której dziecko tak naprawdę nie ma.




Z drugiej strony myślę jakby to było, gdybym naprawdę nie mogła mieć w przyszłości swojej pociechy. Potraficie postawić się w sytuacji, w której wiecie, że Wasze możliwości rozrodcze są na poziomie depresji, a wciąż słyszycie, kiedy to w końcu Was przybędzie? Nie wiem, co kobieta powinna wtedy odpowiedzieć - "hej, jestem bezpłodna,więc odpowiedzią na Twoje pytanie jest słowo nigdy?". To, że wygląda jak okaz zdrowia, piersi jakby miały wykarmić całą kompanię wojskową z pozostałymi częściami ciała stworzonymi do wydawania na świat potomstwa, wcale nie znaczy, że dokładnie tak jest. Dziwi mnie to jak odważnie te zarzuty rzucają właśnie kobiety. Facet, to facet, wiadome. No chyba, że jest lekarzem albo studentem medycyny - wtedy orientuje się w sprawach płodności trochę bardziej niż przeciętny samiec. Ale, że my same potrafimy kierować oskarżające spojrzenia z pogardą, że jeszcze nie jesteś matką? Chyba same najlepiej wiemy o swojej kobiecej fizjologii, burzy hormonów, życiu z jajnikami i macicą, które fundują Ci comiesięczne okresy obżarstwa, bogini seksapilu, łzy z powodu serialowych niepowodzeń ulubionej bohaterki. Dlaczego więc tak łatwo patrzeć na drugą kobietę przez pryzmat obecności lub braku zaokrąglonego brzuszka?


You may also like

Brak komentarzy:

DZIĘKUJĘ!

Obsługiwane przez usługę Blogger.