Nowy Rok to nie tylko czas reminiscencji, postanowień i brania życia za rogi, ale także świetna zabawa w sylwestrową noc. Z tego też powodu przychodzę do Was z pięcioma przepisami na genialne, proste, pyszne drinki, do przygotowania których macie wszystkie składniki w kuchni! Dlaczego takiego banały? Bo cholera mnie bierze, gdy znajduję w internecie pomysły, w których trzeba kupić składnik za worek kasy, którego dodajemy...5 ml. Przepisy przydadzą się zarówno tym, którzy chcą błysnąć przed znajomymi na domówce jak i tym, którzy będą się stukać kieliszkiem z Krzyśkiem Ibiszem przez ekran telewizora. Będą dobrą opcją dla tych, którzy nie potrafią wychylić czystej bez wzywania wszystkich Świętych jak i dla tych, u których zjawi się wybredna laska kumpla, która pogardzi Żołądkową albo łychą. W końcu wersja non alcohol sprawdzi się także u ciężarnej przyjaciółki, która może tylko wodzić wzrokiem za szampanem jak i u dzieciaków, które chciałyby się bawić w dorosłych.


1) FRESH, gdy potrzebujemy orzeźwienia


  • wódka
  • gin
  • sok jabłkowy
  • wyciśnięty sok z cytryny
  • rozmaryn/mięta
  • Sprite/7Up/tonik
  • dodatkowa opcja: kieliszek likieru miętowego
           Wszystkie składniki wymieszać w shakerze wraz z kostkami lodu. Podawać zimne.


2) PSEUDO SANGRIA, gdy szukamy alternatywy dla wersji tradycyjnej:


  • pomarańcze
  • gruszki
  • grejpfruty
  • cydr
  • dodatkowa opcja: kieliszek likieru pomarańczowego
         Pokrojone owoce zalać cydrem. Banalne i pyszne! Kolorowy lód otrzymamy dodając przed zamrożeniem do wody kilka kropel barwnika spożywczego.


3) WINO Z COLĄ - zamiast whiskey:


  • czerwone wino
  • syrop grenadine
  • Coca-cola
       Czerwone wino z syropem grenadine i lodem polewamy Coca-colą. Można podawać z plasterkiem pomarańczy. Idealna opcja, gdy akurat zostanie nam tylko wytrawne wino, którego nie jesteśmy fanami.


4) ORANGE-RED STORM:



  • sok pomarańczowy (świeżo wyciskany lub zwykły z kartonu ;-))
  • malinowy syrop do herbaty 
  • wermut 
  • dodatkowa opcja: syrop mojito (w Biedronce za 3,99 zł. Co poradzę, że kocham miętę?)
       Do kieliszka wlewamy vermut, zalewamy sokiem z pomarańczy. Po ściance wlewamy gęsty sok malinowy.


5) PINK


  • sok grejpfrutowy
  • syrop do herbaty o smaku owoców leśnych
  • wódka
  • dodatkowa opcja: kieliszek likieru różanego
      Wódkę zalewamy sokiem grejpfrutowym. Wlewamy po ściance syrop.


Dlaczego nie podaję ilości poszczególnych składników? Bo wszystkie powyższe są zupełnie orientacyjne. Jeśli lubicie trunki z szybkim efektem to dajcie pół szklanki wódki, jeśli wolicie wersje słodkie to zdominujcie drinka syropem. Wszystko wedle Waszego uznania ;-)

Mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić do białego rana!
 Mnóstwo osób powtarza, że nienawidzi Bożego Narodzenia, reniferów i choinek ze względu na bolesne wspomnienia z przeszłości, ale tak naprawdę wcale nie o to tu chodzi. Na ten jeden wieczór zapomnij o tym, co było. I pomyśl jak cudowne jest to, że masz z kim ten czas spędzić. Nawet jeśli nie lubisz barszczu, zapomniałaś o sianku pod obrusem, a życzenia przy opłatku są oklepane. Pomyśl jak cudownie jest mieć komu kupić kolejny standardowy zestaw skarpet i dezodorantu. Jak pusto byłoby bez grzebania widelcem w karpiu i fałszowania przy nieudanych próbach kolędowania. Wiesz, że najwięcej samobójstw przypada na okres świąteczny? To samotność zabija. Może nie są to idealne słowa, które powinny widnieć w poście przypadający na ten magiczny czas, ale ma to głębszy sens. Spójrz, ile masz dookoła siebie osób. I to jest cudowne.

 

Życzeń - zarówno tych dziś jak i tych z okazji Nowego Roku - usłyszysz jeszcze wiele. Dlatego ode mnie będzie krótko. Niech ten rok będzie dla Was legendarny. Róbcie plany i listy, kupujcie kalendarze i notujcie. Niech czas nie ucieka Wam przez palce. Możecie zmieniać świat! Ponadto życzę Wam, abyście każdego dnia mieli poczucie, że macie dla kogo żyć, a to wszystko ma naprawdę głęboki sens. Cała reszta nie ma znaczenia... Mam nadzieję, że te najbliższe dni i czas spędzany w gronie najbliższych pochłoną Was bez końca. :-)

 
Chciałam zamknąć sprawę Izraela w dwóch wpisach, ale chyba nie będzie to możliwe ze względu na...ilość zdjęć, jaką mam do pokazania. ;-) A tak poważnie, pomimo tak krótkiego pobytu można byłoby o tym kraju opowiadać wiele i cieszę się, że mogłam to sprawdzić na własnej skórze. Wychodzimy z Małżem z założenia, że na świecie jest tyle cudownych miejsc, że na razie szkoda Nam czasu, aby wciąż wracać do tych samych miast czy krajów, stąd ta część świata na pewno szybko do Nas nie wróci. Jeśli wciąż zastanawiacie się jednak czy warto lecieć, to jeśli nie przekonają Was moje zdjęcia, lato w zimie albo kąpiel w najbardziej zasolonym zbiorniku wodnym na świecie, to niech przekona Was cena lotu na luty: sprawdźcie! Poniżej przedstawiam 5 faktów, o których powinniście wiedzieć przed wylotem do Izraela.


1. Prawo jazdy, wynajem auta, kierowcy.
Każdy jeździ jak chce, jedyną obowiązującą zasadą jest klakson, który na odcinku jednego kilometra możesz usłyszeć ze sto razy. Trąbią, żeby jechać szybciej, żebyś wpuścił go na swój pas, że już zielone (jakbyś przypadkiem był niewidomy) albo po prostu pozdrawiają znajomego, który jedzie w drugim samochodzie. Na stronach wypożyczalni samochodów jest adnotacja o międzynarodowym prawie jazdy. Jak szaleni biegaliśmy w piątek (kilkanaście godzin przed lotem), żeby udało się wyrobić nowe dokumenty, po czym na miejscu Pan poprosił prawko z Polszy...


2. Szabat. 
Trwa od zmroku w piątek do zmroku w sobotę, co oznacza, że wówczas pracują tylko Arabowie. O tyle komplikuje to sprawę, że w wielu miastach 70% sklepów czy restauracji należy do Żydów, przez co lepiej do południa zaopatrzyć się w produkty niezbędne następnego dnia.



3. Zakupy i podejście do klienta.
Żegnaj Europo z opcją "klient - nasz pan"! Absurdalna sytuacja dnia pierwszego: przyjeżdża bus, który ma odebrać nas z lotniska i za subtelną kwotę 40$ (sic!) ma nas zawieść do Tel Awiwu. Pan informuje nas jednak, że przejazd nie jest bezpośredni, a mianowicie: przewożą nas jeszcze 60 km na południe, wysadzają nas pod centrum handlowym, zostawiają na 3h, po których dopiero po nas wrócą. Następnie jedziemy do Tel Awiwu, w którym wszyscy mają być rozwiezieni po hotelach, ale Pan stwierdził, że lepszą opcją dla niego jest wysadzenie nas wszystkich w jednym miejscu. Na obrzeżach centrum. O 23. W sobotę. Dodam tylko, że musieliśmy dostać się jeszcze do mniejszej miejscowości położonej jakieś 20 km dalej. Dla odmiany na targu po stronie arabskiej dla wszystkich jesteś "maj friend", wszyscy mają "gut prajs", ewentualnie pomylą Cię z Rosjanami "zdrastwujcie".


4. Lotnisko, wiza, badania.
W naszym przypadku cała procedura na lotnisku zarówno w jedną jak i w drugą stronę była wręcz ekspresowa i przebiegała bezproblemowo, ale byli też tacy, których pytano nawet o stan uzębienia ;-) Problem może stanowić pieczątka innego kraju np. Iranu, ale o tym możecie przeczytać we wpisie Karola z kolemsietoczy.pl Uważam więc, że lepiej wymienić paszport niż marudzić, że spędza się na lotnisku kilka dodatkowych godzin, ale co ja tam mogę wiedzieć ;-) Wiza wbijana jest na lotnisku na 3 miesiące. Tak, wbijali. Tak, wbijali, nawet jeśli ktoś prosił, żeby tego nie robić. Jeśli chcesz zostać w kraju na dłużej, potrzebne Ci będą badania w kierunku obecności wirusa HIV. Jest to o tyle ważne, że w kraju dotąd współczynnik osób chorujących na AIDS był niski, a od kilku ostatnich lat zaczął niebezpiecznie wzrastać.


5. Ceny.
Ceny straszą i Ci, którzy pisali o tym w swoich relacjach, nie przesadzali. Przelicznik jest łatwy, bo 1 NIS (nowy szekel izraelski) kosztuje teraz 1,017 zł, więc traktujemy to 1:1. Różnica jest taka w porównaniu z Polską, że tam najniższa krajowa wynosi na dzień dzisiejszy 4 650 szekli, a więc nie powinny też dziwić wysokie ceny produktów. To, co jest niesamowicie tanie, dobre i obowiązkowo powinno być przywiezione jako pamiątka to...przyprawy! 3,5-5 NIS za 100 g PRAWDZIWYCH, cudownie pachnących, pysznych.


Mam nadzieję, że wpis chociaż na chwilę oderwie Was od przedświątecznych obowiązków!

Kocham Święta Bożego Narodzenia, o czym mówiłam już niejednokrotnie. Mogłabym bez końca słuchać Mariah Carey, która śpiewa, że "All I want for Christmas is you". Uwielbiam choinki i światełka, pierniki i renifery, nawet jeśli to wszystko to szit popychających ludzi w jeszcze większe szaleństwo zakupowe. Po wizycie w Izraelu doceniam to jeszcze bardziej, bo tam spotkanie drzewka z bombkami było wyjątkiem. W czasie tworzenia tego wpisu przywoływałam wszystkie bożonarodzeniowe wspomnienia, które do tej pory udało mi się zgromadzić i nie byłam w stanie powstrzymać się od uśmiechu.


Święta zarówno w moim jak i Małża domu od zawsze są szalenie rodzinne, czasem myślę, że trochę nawet jak na filmie. Jest pięknie nakryty stół, przy którym siedzi ponad dwadzieścia osób, kolędy zagłuszane są przez krzyki biegających po domu dzieci, a do tego cudownie pachnie ciastem i świeżym świerkiem. Zawsze jest wesoło, gwarnie, a przede wszystkim...swojsko. Mamy czas celebrować wspólnie spędzane chwile, których tak brakuje nam na co dzień. I pewnie dlatego kocham ten czas bardziej niż jakikolwiek inny w roku. Wszystko odbywa się zawsze w ten sam sposób; mamy własne niepisane tradycje. Zawsze mamy ryż z pieczarkami, chałkę do karpia i okropny kompot z suszu z grochem, od którego zawsze stronię. Przy stole każdy narzeka, że już więcej nie zmieści, nakładając następną porcję pierogów. Ciotki biją się o paluszki z makiem, Babcia biega z garnkiem barszczu, a dzieci przebierają nogami, żeby móc w końcu rozdać prezenty.  Chciałabym, żeby kiedyś w ten sam sposób nasze maluchy widziały nasze wspólne Boże Narodzenie.

 

Pewnie to oklepane, ale dawanie innym nawet małych podarków, sprawia mi niesamowitą radość.  Nigdy nie robię zakupów przez Internet, zawsze spędzam godziny w sklepach, żeby dla każdego wybrać coś wyjątkowego. Za każdym razem marudzę, że wracam obładowana jak wielbłąd, za każdym razem oglądam wszystko jeszcze raz w domu i za każdym razem pakuję w przeddzień Wigilii. I ten etap też bardzo lubię - pomimo tego, że to tylko kawałek wstążki czy papieru, dajesz innym znać, że zrobiłeś to z myślą o nich. Czuję się tak zawsze wtedy, gdy Małż przynosi prezent w specjalnej torebce jak na przykład z Panią w szpilkach z pieskiem, która podpisana jest "Karolinka". ;-)


Na koniec podrzucam Wam linki do moich ulubionych etykiet na prezenty do wydrukowania:



Mam nadzieję, że zdjęcia Was zainspirują, a świąteczne szaleństwo rozwinie się u Was na dobre. ; -)

Gen podróżnika prawdopodobnie odziedziczyłam po Dziadkach, którzy jechali do końca kontynentalnej Grecji Maluchem z czwórką małych dzieci, ciągnąc za sobą dużą, campingową przyczepę, a później płynęli jeszcze kilkanaście godzin promem na wyspę. Przed ciągłym lataniem po świecie powstrzymują mnie tylko dwie rzeczy - pieniądze i czas. I pomimo tego, że nie chcę rzucić wszystkiego, i starać się być drugą Martyną Wojciechowską, Pawlikowską czy inną travel-woman, to uwielbiam ten moment, gdy walizki są już spakowane. Uwielbiam dzielić się wspomnieniami i doświadczeniami przywiezionymi z odwiedzonych miejsc. Chętnie odpowiadam na pytania i udzielam wskazówek, ale moje posty nie są typowymi przewodnikami, bo czuję, że to nie moja broszka. Nie potrafię znaleźć sposobu na najtańsze podróżowanie, bo nie kręci mnie spanie w centrum handlowym i wożenie w walizce kilograma ziemniaków z Polski. Nasze wyjazdy zawsze są w granicach zdrowego rozsądku (i portfela), nie potrzeba nam pięciogwiazdkowych hoteli czy SPA, ale wiem, że niektórzy robią to dużo taniej.


Izrael od dawna był moim punktem na liście "must visit" ze względu na fascynacje żydowską kulturą i religią. Skutecznie odstraszały nas jednak ceny biletów, więc gdy tylko pojawiły się na fly4free.pl oferty tanich przelotów, nie zastanawialiśmy się zbyt długo. Równe trzy miesiące po powrocie z Eurotripu byliśmy już na innym kontynencie. Gdybym musiała użyć jednego słowa do określenia tej części świata, to byłby to: KONTRAST. Widać go w kulturze ludzi należących do różnych religii, ubiorze i wyglądzie zewnętrznym. Bez problemu można odróżnić dzielnice miasta rozdzielone na część arabską i żydowską. Obok pięćdziesięcio piętrowych wieżowców stoją rozwalające się domy z górą śmieci przy płocie. Gdy jedni świętują, dla drugich toczy się kolejny zwykły dzień. Można jednocześnie poczuć biedę i bogactwo. A pomiędzy tym wszystkim gdzieś wciśnięty jest mur.


Czy ten kraj mnie rozczarował? Na pewno nie, choć myślałam, że moja chrześcijańska wiara zostanie tam bardziej rozbudzona. Niestety katolicy nie mają tam żadnego znaczenia. Droga Krzyżowa to bazar w arabskiej części, gdzie pomiędzy stragany z zabawkami, przyprawami i biżuterią, wciśnięte są pojedyncze stacje. W Jerozolimie na każdym kroku widać ozdoby nawiązujące do Chanuki, a nie stoi tam ani jedna choinka. Wszędzie można kupić jarmułkę, menorę czy mezuzę w wersji retro, vintage czy nowoczesnej, ale problemem jest kupić medalik z rzymskokatolicką Matką Boską czy różaniec, który akurat nie był produkowany w Chinach. Zbawiennie odwiedziliśmy jednak Nazaret, w którym czułam się...swojsko. Tam znaleźliśmy czas adwentu, wyjątkową szkołę i świąteczny bazarek u Salezjan i Bazylikę Zwiastowania, którą wspominam najlepiej ze wszystkich odwiedzonych świątyń. Czy ten kraj mnie zaskoczył? Zdecydowanie tak, ale o tym jeszcze w kolejnych postach.... ; -)


Przez ten tydzień żyłam wyłącznie podróżą. Nie interesowało mnie to, co dzieje się na uczelni, ile muszę zrobić po powrocie i jakim torem toczy się sprawa z Trybunałem Konstytucyjnym. W wyjątkowy sposób mogliśmy po prostu uciec i celebrować życie. I pomimo tego, że był to cudowny czas, to w niezmienny sposób kocham być w domu. Oprócz tego, że udało mi się spełnić moje wielkie marzenie, to przywiozłam stamtąd jedną bardzo ważną myśl: nie chcę, by nadchodzący rok uciekł mi przez palce. Czeka nas wyjątkowy czas...



Oby zdjęcia Wam się spodobały, bo to dopiero początek... ; -)

Słowa "Kochanie, to jest zakup na lata" słyszałam z ust Męża już chyba z miliony razy. Najczęściej, gdy był to sprzęt do motocykla, padło też podczas zakupu PlayStation 4. Ostatnio zdecydowaliśmy się jednak na wspólny "zakup na lata", zaraz po tym jak zorientowaliśmy się, że do naszego wylotu do Izraela zostały 2 tygodnie, a my nie mamy się w co spakować. Zgodnie z zasadą "co tanie, to drogie" wielokrotnie doświadczyliśmy na przykładzie swoim lub bliskich, że na walizkach podróżnych nie warto oszczędzać. Co prawda w okresie wakacyjnym można kupić masę toreb w Auchan, Realu czy innym supermarkecie za promocyjną kwotę 100 zł, ale odbije się ona czkawką jeszcze kilkukrotnie. Możecie sobie wyobrazić, co czujesz w momencie, gdy Twoja walizka waży około piętnastu kilogramów, najpierw urywa się kółko, potem rączka, za którą ją ciągnęłaś, a na końcu boczna, która była tą ostatnią. Spróbuj chwycić taki niewymiarowy klocek pod pachę i biegnij przez lotnisko...


Na wylot do Izraela zdecydowaliśmy się dzięki tanim biletom, które uruchomił jakieś dwa miesiące temu Ryanair. Przysługuje nam mały bagaż podręczny (do 10 kg) i torebka/plecak. Co musi mieć walizka idealna?

1. Odpowiednie wymiary: bagaż podręczny 55x40x20 cm. Na europejskich lotniskach nie jest to bardzo restrykcyjnie sprawdzane, ale już w bardziej "egzotycznych" czy odległych krajach możemy mieć z tym problem.
2. Zamek szyfrowy. Czy jest Ci potrzebny? Kradzieże na lotniskach nie są żadną abstrakcją, nie znasz też osób, które od momentu zostawienia przez Ciebie walizki, będą miały z nią kontakt. Posiadając kod, masz dodatkowe zabezpieczenie, które będzie chronić przed otworzeniem bagażu.
3. Zamek TSA. Co to? Znajduje się on obok kodu. Jest on o tyle przydatny, że w sytuacjach, gdy służbom celnym w jakimś kraju nie spodoba się zawartość bagażu i będą chcieli go otworzyć (a jest on zakodowany), to użyją specjalnego klucza do zamku TSA. Dzięki temu unikniemy rozcięcia i zniszczenia całej walizki - celnicy (np. w USA) nie pytają o zgodę ; -)


4. Materiał: poliwęglany. Czy to naprawdę jest ważne? Z dwóch względów tak. Pierwszy to lekkość (przy dużej wytrzymałości) torby jaką zawdzięczamy wykonaniu z tego właśnie tworzywa. Natomiast jeśli chodzi o drugi - gdy wybieramy się w krótką podróż, w której mamy zaledwie kilka rzeczy i torba nie jest wypchana po brzegi, inne materiały mogą po prostu pęknąć, co nie zdarzy się w przypadku poliwęglanów. Podobnie zachowują się ABS i polipropylen.
5. Wysuwana rączka z dopasowywaną wysokością, kółka z możliwością obrotu o 360 stopni, wewnętrzne przegródki, pasy spinające zawartość. Dodatkowe, aczkolwiek bardzo wygodne.
Wszystkie powyższe propozycje pochodzą ze sklepu Witchen, w którym do niedzieli trwa kiermasz - promocje do -70%! Dodatkowe wskazówki jak się spakować w podróż możecie przeczytać w świetnym poście u Angeliki z A dreamer's life.
Obsługiwane przez usługę Blogger.