Lizbona - miasto, w którym mogłabym zamieszkać

/
0 Comments


Jesteśmy zaściankowi i prości. Jesteśmy najgorszym typem ludzi - przywiązanym do rodziny, przyjaciół i tradycji. I pomimo tego, że zobaczyliśmy życie w wielu miastach Europy, i w wielu było nawet całkiem fajnie,  to dobrze nam w tym małym, polskim mieście, gdzie nawet nie jeździ tramwaj. I mimo, że w kilku z tych światowych miejsc nasz życiowy start mógłby być o niebo łatwiejszy, to rwałabym włosy z tęsknoty za domem i chlipała w Wigilię do barszczu z torebki setki lub tysiące kilometrów od Polski. Gdyby jednak któregoś dnia mój Mąż zostawiłby mnie dla jakiejś cycatej Dżesiki, a ja pilnie chciałabym uciec od tych wszystkich miejsc, które mi Go przypominają, wybrałabym właśnie Lizbonę, z kilku prostych, poniższych powodów:

1. Ludzie - krótko mówiąc: są ekstra. Poznaliśmy grupę wspaniałych osób, które w dużej mierze wpłynęły na nasze portugalskie wspomnienia. Wbrew pozorom Portugalczycy są bardzo podobni do Polaków, a przynajmniej mają takie samo poczucie humoru i spojrzenie na życie. Są niesamowicie gościnni i przyjaźni. Jedyne, co nas dzieli to kwestia alkoholu, bo tam jest on bardzo mocny (nawet 70%), a popijanie bądź przegryzanie to faux pas ;-)


2. Brak tłumów - nie licząc tego, co działo się w tramwaju do Belem, w którym staliśmy jak sardynki w puszce przyciśnięci policzkami do szyb oraz w cukierni Pasteis de Belem. Porównując do ilości turystów w Barcelonie, w Lizbonie są wręcz pustki (oczywiście niedosłownie).

3. Ciasteczka Pasteis de Belem, o których mowa powyżej - są tak niesamowicie słodkie jak te baranki z samego cukru w wielkanocnym koszyku, ale i tak je kocham. Szczególnie w połączeniu z kawą i koniecznie na ciepło.


4. Małe piekarnie i śniadania na mieście, o których pisałam już w poprzednim poście. Pewnie gdybym tam mieszkała nie rozkoszowałabym się codziennie espresso z zalotnie odchylonym ostatnim palcem u dłoni, tylko żarła zimną parówkę w biegu, ale i tak mi się to podoba.

5. Ceny - życie nie jest wcale tak drogie jak można by wnioskować po ofertach z biur podróży. Jedyne, co tam zabija, to kwoty za paliwo, które odbiły nam się czkawką... Ponadto jeśli masz własną firmę, państwo stara się w pewien sposób wyjść Ci na przeciw i gdy akurat w tym miesiącu nie jesteś na finansowym plusie, możesz zapomnieć o wszystkich należnościach, które musisz uiszczać, gdy w takiej samej sytuacji znajdziesz się w Polsce.



Poza tym pięcioma powodami miasto jest po prostu piękne. Zresztą kto nie chciałby mieszkać w miejscu, w którym na wjeździe możesz równocześnie poczuć się jak w Rio dzięki Panu Jezusowi panującemu nad miastem i jak w San Franciso z prawie Golden Gate'm (Most 25 kwietnia)? ; -)




Byliście kiedyś w Lizbonie? Co Wam się najbardziej podobało?




You may also like

Brak komentarzy:

DZIĘKUJĘ!

Obsługiwane przez usługę Blogger.