There's young wife's time

/
2 Comments




Dobre pomysły przychodzą niespodziewanie. Kiedy akurat nie mamy na to czasu, kiedy akurat mamy do skończenia ważny projekt lub kiedy akurat jest już 3:00 i do budzika pozostały trzy godziny. Na randce, w toalecie, pod prysznicem, na wykładzie, konferencji, spotkaniu biznesowym. U mnie pojawiają się zwykle w tramwaju.
Kiedy akurat – WYJĄTKOWO - nie trafia mnie szlag ze względu na tłok, smród, duchotę, deptających po stopach, nieumiejętnie jeżdżących kierowców. Problem tego miejsca - które dla mnie jest skarbnicą kreatywności – polega na tym, że zwykle rano nie ma, gdzie stanąć (nie wspominając o luksusie siedzenia), przez co możliwość wyciągnięcia kartki i długopisu z torebki, którą trzymasz kurczowo, by zapobiec kradzieży - nie istnieje. Gdy styrana wracam do domu, otwieram komputer i chcę sklecić przynajmniej 3 w miarę normalne zdania (by nie były patetyczne, wielokrotnie złożone, głupie) – pustka w głowie rozwija się do tego stopnia, że nawet generuje echo. Niby 100 tysięcy mld połączeń między neuronami, a u mnie nawet marne dwa mają problem ze względnie podstawową komunikacją… I czytając pewnego dnia o „Mózgu w liczbach”, powstaje IMYW. Jakże wyszukana nazwa, której rozwinięciem jest I’m young wife, powstała ze względu na fakt, że wiele innych (nawiązujących, a jednak prostszych) jest zajęta przez blogi zakładane na próbę, puste, bądź posiadające notki z 2003 roku. Young wife, wife, housewife, younghousewife, yw, yh (….). Ponadto nazwa ta przedstawia mnie. I nie będzie to blog o miłości do Męża (z tej strony chciałabym pozdrowić i przesyłam gorące całusy), i nie parentingowy (podobno najmodniejszy). Nie będę Was tu pytać „A wy jakie macie sposoby na koszulę w kratę?” lub „Piszcie Wasze przepisy na kapustę zasmażaną” (tak nawiasem – ma ktoś sprawdzony?). To po prostu nie jestem ja, choć na wiele Waszych słów będę czekać. Wiem, że takie wstępy są gówniane i  nienawidzę ich czytać, a gdy jeszcze jest dopisek „długo nosiłam się z tą myślą, lecz za namową…”, to już nigdy nie patrzę dalej. Nie mam długiego stażu w byciu żoną, ale na pewno sprzedam kilka dobrych pomysłów na bycie „przyjaciółką, kochanką i strażniczką domowego ogniska w jednym”… przy równoczesnym pozostaniu samą sobą  : )



PS1. W życiu nie myślałam, że stworzenie tego miejsca będzie tak trudne.
PS2. Widoczne u góry karty są zapowiedzią tego, co można będzie tu znaleźć. Let's get it started!



Photo: http://unsplash.com


You may also like

2 komentarze:

  1. No to witamy w blogosferze :) Powodzenia w blogowaniu! Początki są mega trudne. My walczymy trzeci miesiąc, a i tak jeszcze pełno niedociągnięć mamy... Polecam Ci przeczytać książkę Bloger i Social Media, Tomka Tomczyka. Ja właśnie ją kończę i zupełnie inaczej patrzę teraz na bloga. Dużo bym zmieniła. I żałuję, że nie była jeszcze ta książka dostępna zanim założyłam bloga, bo kilka rzeczy od razu bym zmodyfikowała. Pozdrawiam, Agata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Na chwilę obecną wszystkie wskazówki są cenne!
      Pozdrawiam!

      Usuń

DZIĘKUJĘ!

Obsługiwane przez usługę Blogger.